Człowiek rano otwiera oczy, otrząsa się z resztek snu. Właśnie - dzisiejszej nocy śnił mi się Tusk. Donald, zresztą. Bardzo pozytywnie - dłubał coś w warsztacie i przyszedł klient z robotą jakąś, Donald wziął i dłubał klientowi coś tam czas jakiś. Klient przyszedł , obejrzał i zadowolony z dłubaniny Donalda dał mu 50 zł. Donald stwierdził, że to stanowczo za dużo i zapytał mnie (wspólnika????!!!!), czy nie mam drobnych. Odpowiedziałem, że pewnie mam i wsadziłem łapę do kieszeni, by wyjąć z niej dwa niechlujnie zwinięte papierki - pewnie po cukierkach. Rozwinąłem je z ciekawości i zobaczyłem dwa wymemłane banknoty stu i dwustuzłotowe. Ogrom bogactwa poraził mnie, a nawet wybudził. I nie tylko, bo również zasiał niepokój o dalszą rekonstrukcję, gdyz poczułem swą ewentualną przydatność w niewirtualnej księgowości. Poranna dawka kawy&muzyki rozwiała senne mary i (jak zwykle) nastawiła nieco refleksyjnie względem codziennej bieganiny reszty gatunku ludzkiego. Amen.